Na stykach Fossego i Stein

Jon Fosse i te jego powtórzenia – jeśli czytaliście “Septologię” to wiecie, o czym mówię. Narrator Fossego powtarza wielokrotnie różne frazy, jakby je przeżuwał, tworząc coś, co niektórzy nazywają transem.

“Początkowo efekt wydaje się nużący i czytelnik, pragnąc jakiejś odmiany, wybiega wzrokiem nieco wprzód, aby szybki rzut oka na cały fragment podpowiedział mu, które słowa są istotne” – pisał Richard Kostelanetz nie o “Septologii” Jona Fossego, ale o narracji Gertrude Stein, królowej powtórzeń, pisarki żyjącej w latach 1874-1946 (fragment z artykułu “Wprowadzenie do Gertrude Stein” z “Literatury na Świecie” nr 1-2/2019). Ale do narracji Fossego słowa Kostelanetza pasują jak ulał.

Chociaż powtórzenia powtórzeniom nierówne.

Dla Fossego, jak sam przyznaje, stosowanie powtórzeń “to po prostu oddanie sposobu, w jaki na co dzień porozumiewają się ze sobą bliscy sobie ludzie”. W rozmowie z Michałem Nogasiem dla magazynu “Książki” Fose mówił: “Tak wygląda wiele potocznych rozmów, zapewniam pana – tak właśnie funkcjonujemy. To nam się zdaje tak naturalne, że na co dzień w ogóle tego nie dostrzegamy. Dotarło do mnie, że notorycznie w rozmowach z najbliższymi wiele razy mówię to samo, co chwilę wracam do czegoś, nie mam świadomości, jak bardzo może to być dla innych irytujące. Oni również się powtarzają, ciężko nad tym procesem zapanować”. Link do całej rozmowy w komentarzu.

Powtórzenia stosowane przez Stein służą czemu innemu. “Podobnie jak kubiści wracali do jakiegoś szczegółu w danym obrazie po kilka razy, co pozwalało im analizować jego formę, tak i Stein zatrzymywała się na jakimś szczególe opisu i przez powtórzenie z drobnymi tylko zmianami przekształcała chwilowe działania, myśl czy uczucie w swoistą bryłę, eksponującą najgłębszą istotę danego zjawiska czy przedmiotu” – pisała Anna Kołyszko w tekście “Kubizm literacki Gertrudy Stein” w “Literaturze na Świecie” nr 9/101.

Dla przykładu niewielki fragment możliwości Stein (niewielki – ze wszystkimi konsekwencjami czytania tak małych próbek) z opowiadania “Flirtowanie w Bon Marche” (przeł. Kamila Jansen i Adam Weidemann): “Niektórzy wiedzą bardzo dobrze że ich tryb życia jest smutny. Niektórzy wiedzą że tryb ich życia to ponura sprawa. Niektórzy wiedzą bardzo dobrze że ich tryb życia jest nużący. Niektórzy wiedzą bardzo dobrze że tryb ich życia to bardzo nudny tryb. Niektórzy nie wiedzą że tryb życia jest nużący. Niektórzy nie wiedzą że tryb życia jest smutny. Niektórzy nie wiedzą że tryb życia to ponury tryb. Niektórzy nie wiedzą że jeden tryb życia jest nudny”.

Uwaga, brak przecinków jest tutaj zamierzony. Tak jak brak kropek u noblisty z Norwegii.

Albo jeszcze fragment z opowiadania “Mężczyźni” (przeł. A. Weidemann): “Czasami mężczyźni całują. Mężczyźni czasami całują i czasami piją. Mężczyźni czasami całują się i wtedy czasami jest ich trzech i jeden mówi a dwaj się całują, obu tym którzy się całują, oczy robią się wielkie od łez”.

Warto poczytać więcej, żeby naprawdę poczuć klimat tych powtórzeń.

Po co Stein takie powtórzenia? Cytuję za Kostelanetzem: “by wyabstrahować z masy szczegółów najważniejsze elementy; po drugie, aby oddać rzeczywistość kryjącą się pod powierzchnią zjawisk”. Powtarzane słowa zamiast symbolizować coś innego (w sensie takim, w jakim słowo “jabłko” symbolizuje owoc jabłoni) “zamieniają się w autonomiczne obiekty; są sobą, a nie oknami ukazującymi jakiś inny teren”. Stein była ciekawa “jakie są granice reorganizacji sposobu przedstawiania”.

A więc Gertrude Stein, inaczej niż Fosse, nie chciała odtwarzać rzeczywistości, chciała tworzyć coś w rodzaju autonomicznych mikrokosmosów ze słów.

No więc, tak jak napisałem powyżej, powtórzenia powtórzeniom nierówne, i tu, i tu mamy powtórzenie jako narzędzie, ale Stein używa go według innej metody niż Fosse i chce dojść do zupełnie innego celu. Ich drogi pisarskie wyraźnie się rozchodzą.

Ale po chwili znowu się zjeżdżają.

Bo czytam o Stein, ale jakbym czytał o Norwegu: “Powtórzenie, przykuwając uwagę czytelnika, staje się sposobem ustawienia ostrości i emfazy, a fragment tekstu zapada w pamięć dzięki repetycji materiału. (Jedną z lekcji estetycznych, jaką Stein zapewne wyniosła z malarstwa, jest znaczenie powidoku)” – pisze Kostelanetz.
Tak, zarówno pisarzowi, jak i pisarce chodzi o zwrócenie uwagi, o “ustawienie ostrości” tam, gdzie uważają to za ważne. Tak, dzięki powtórzeniom zapamiętujemy frazy klucze. Ale to nie koniec.

Bo nie dość, że nagle zjawia nam się malarstwo (kto czytał “Septologie”, ten wie), to ponadto dostajemy “powidok”. Powtórzenia Stein to całe serie powidoków, które nakładają się na siebie. I też cała opowieść Foseego jest osnuta na powidokach! „Spetologia” to przecież opowieść o pamięci, o przypominaniu sobie – nie tylko o tym, jak język opowiada przeszłość, ale także jaka “gramatyka” rządzi pamiętaniem, na jakiej zasadzie powidoki przeszłości są wydobywane z umysłu i domontowywane do innych obrazów.

I tutaj znów pojawia się Fosse’owskie powtórzenie, ale już inne – moim zdaniem lepsze, ciekawsze – nie zainstalowane w języku. Dostrzegłem je tak wyraźnie dopiero czytając trzeci i czwarty tom “Septologii”, gdzie dzięki większej przestrzeni (po przeczytaniu dwóch pierwszych tomów) lepiej widać powtórzenia: te same sceny, obrazy, konkretne sytuacje. A dzięki tej lepszej widoczności łatwiej też dostrzec, jak one (te obrazy powidokowe) korespondują ze sobą, jak się komentują nawzajem, jak do siebie nawiązują, jakie tworzą relacje – po prostu odsłania się ciekawa struktura, jakiś rodzaj kosmosu, w którym żyje narrator. W dwóch pierwszych częściach ten zabieg powtarzania wspomnień nie był dla mnie jasny, nie był tak wyrazisty, zdawało mi się, że pojawiające się powtórzone obrazy/sceny są efektem ubocznym wynikającym z narzuconego sobie stylu narracji, a nie zmyślnym konceptem. Jakże się myliłem.

Więc jeśli porzuciliście czytanie Fossego po pierwszych dwóch tomach zebranych pod szarą okładką, może dajcie szansę tym, które czekają pod czarną.

Polecam. Chociaż pozostaję w teamie Stein.