Jak pisałem reportaż? Jak piszę prozę?

Przesiadam się z tekstów non-fiction na fiction i to fiction nie do końca realistyczne. I właśnie o różnicach w pisaniu fiction i non-fiction chciałby dziś opowiedzieć. To będzie pierwsza część dłuższego cyklu luźnych spostrzeżeń na temat pisania.

Materiał i materia

A więc jest trudniej. Reportaż w porównaniu do zmyślanej prozy jest łatwą formą, bo jego pisanie opiera się na rzeczywistości. Rzeczywistość stwarza jakieś ramy opowieści i to ograniczenie wydaje mi się dziś dużym ułatwieniem. Kiedy pisze się coś zmyślonego, potencjał wyobraźni stwarza o wiele więcej możliwości – przede wszystkim mam tu na myśli samą treść opowieści. Można więc, wymyślając, napisać wszystko, co pojawi się w wyobraźni –  w ten sposób zawiązany wątek ma potencjalnie nieskończenie wiele rozwiązań. Co z tym zrobić? Co wybrać? Jak wybierać? To są problemy, z którymi teraz się zmagam. To są też problemy, których przy pisaniu reportażu nie miałem.

Reporterski materiał jest o wiele mniej obszerny. Łatwiej więc coś z niego wybrać. Reporterski materiał jest bardzo często materialny – korzysta się z dokumentów, artykułów, które można rozłożyć na biurku czy podłodze – do tego dochodzą nagrania audio i wideo, zwizualizowane w formie ikonek plików na komputerze, co tworzy złudzenie realnego, fizycznego wręcz istnienia – ponadto jest też przestrzeń, krajobraz, które również są materiałami reporterskimi, można fizycznie przyjechać do miasteczka, obejrzeć je i opisać. To osadzenie w fizyczności – teraz to zauważam – pozwalało mi na sprawne poruszanie się w reporterskim materiale i tworzenie opowieści. W opowieści wymyślanej z głowy – przynajmniej na początku – nie mamy nic poza niewidzialnymi połączeniami w neuronach mózgu.

Metoda reporterska

Dlatego teraz, próbując odwzorować doświadczenie pisania reportażu, zacząłem tworzyć materiał do książki, która wydobywa się z wyobraźni. Tworzę szkice bohaterów, zarysowuję ich psychologię, wymyślam życiorysy i dopiero z takiego materiału – jakbym był reporterem – mam zamiar stworzyć opowieść fikcyjną. Wydaje mi się, że łatwiej mi będzie, kiedy bohaterowie czy wydarzenia najpierw pojawią się w formie niby-notki biograficznej czy historycznej, z której później mogę ich przenieść do właściwej opowieści, niż gdybym na bieżąco już na stronach książki powoływał ich do życia.

Takie rozwiązanie nie załatwia jednak problemu „nieograniczonej” wyobraźni. Piszę słowo „nieograniczonej” w cudzysłowie, bo oczywiście zawsze poruszamy się w granicach indywidualnego horyzontu wyobraźni, ale jest on na tyle szeroki, a poza tym można go stale rozszerzać (ma więc niemal nieskończony potencjał), że w porównaniu z materiałem reporterskim wydaje się nieograniczony.

Wyobraźnia

Problem „nieograniczonej” wyobraźni polega u mnie na tym, że odczuwam w pewnych momentach paraliżujący lęk przed decyzją: co zrobić z danym bohaterem, sceną, motywem? Bo mogę zrobić wszystko. To ja decyduję o losach świata, który wykreowałem. Decyzja o ruchu w prawo sprowadza się do tego, że nie wykona się ruchu w lewo, w przód, ani w tył.

Nie jest też tak – przynajmniej w moim wypadku – że, jak opowiadają niektórzy pisarze i niektóre pisarki, bohater sam zaczyna prowadzić opowieść, sam wskazuje kierunki, bo jego wcześniejsze decyzje i stworzony do tej pory świat jakoś go determinują. Napisałem już trochę tej książki i dobrze widzę, że za każdym razem ostateczny kierunek nadaję ja sam. Wiem przecież, co chcę opowiedzieć, problem w tym, że do wyrażenia moich myśli prowadzi wiele dróg. Trudno mi na razie ocenić, która jest najlepsza.

Odwrotny mechanizm

I tutaj ujawnia się kolejna różnica między reportażem, a opowieścią zmyślaną. Pisząc reportaż, starałem się podążać za opowieściami znajdowanymi w materiałach. To życie opowiedziane w dokumentach, w relacjach miało ujawniać jakąś prawdę, sens, mechanizm. I mimo, że miałem jakiś pogląd na temat pamięci, nie starałem się go w książkach udowadniać. Byłoby to pisanie pod tezę. Pisząc reportaż wręcz szukałem sytuacji, w których moje poglądy i oglądy na poruszane tematy były weryfikowane, czy obalane.

Pisząc fikcję, jako autor przychodzę z własnymi sensami i prawdami, z własnymi ideami, które chcę wyrazić poprzez opowieści, które stworzę. Jest to więc na pewnym poziomie zmierzenie się z odwrotnym mechanizmem tworzenia. Wiem, co chcę opowiedzieć np. o mieście, o seksualności. Muszę tylko znaleźć do wyrażenia tego odpowiednią drogę.