Imitowanie Schulza, czyli opowiadanie wygenerowane przez Chat GPT. Czy da się podrobić styl “Sklepów cynamonowych”?

Czy sztuczna inteligencja zastąpi pisarzy? To pytanie wybrzmiewa od kilku miesięcy w związku z pojawieniem się Chata GPT, czyli opartego o sztuczną inteligencję narzędzia, z którym każdy może porozmawiać na stronie chat.openai.com.

W marcu 2023 roku udostępniono wersję GPT-4 chata, która jest o wiele lepsza od poprzedniej wersji 3.5 – bardziej kreatywna i generująca o wiele bardziej złożone odpowiedzi. Różnicę między tymi dwiema wersjami pokazał Bolesław Breczko w artykule pt. Oto nowy ChatGPT. W pół godziny napisałem nowego “Wiedźmina”, stworzyłem grę i zostałem ghostwriterem prezydenta.

Efekt pracy Chata GPT „Wiedźminem” był naprawdę interesujący, choć, jak stwierdził Breczko, styl Andrzeja Sapkowskiego jest niezwykle trudny do podrobienia.

Postanowiłem więc przetestować możliwości sztucznej inteligencji w imitacji jeszcze trudniejszego stylu, czyli prozy Brunona Schulza. Po pierwsze, ze względu na skalę trudności. Styl Schulza jest skrajnie indywidualny, niepowtarzalny. Po drugie, żeby sprawdzić, czy wygenerowany przez sztuczną inteligencje tekst powie nam coś więcej o aktualnych możliwościach Chata GPT, a może o twórczości samego Schulza?

Zaczynamy

Na początek poprosiłem czat o wygenerowanie fragmentu opowiadania w stylu Schulza. Moja prośba (prompt) brzmiała tak: Czy potrafisz napisać fragment opowiadania w stylu Brunona Schulza?

Otrzymałem tekst:

„W małym miasteczku, gdzie ulice pokryte były kurzem, a zegary zatrzymały się w nieustannym zawieszeniu czasu, mieszkał niezwykły mężczyzna o imieniu Samuel. Ten ponury sklepikarz, o ciele zbudowanym z białych odprysków starych murów, wiedział, że w głębi swojego sklepu czai się zaginiony świat, którym darzył niemalże religijnym szacunkiem.

Samuel z każdym dniem zstępował głębiej w ten baśniowy labirynt – na tyle daleko, że zaczynał zatracić poczucie rzeczywistości. Świat ten, jakim był jego sklep, składał się z pokręconych półek, na których piętrzyły się stosy nieczytelnych ksiąg i pudła z zapomnianymi zabawkami. Kiedy ciche światło z zewnątrz przenikało przez brudne szyby okien, odbijało się od przedmiotów w sklepie, tworząc kalejdoskop odblasków, które tańczyły na murach jak senne demony.

Jednego dnia, spacerując po miasteczku, Samuel natrafił na kobietę, która zafascynowała go swą tajemniczością. Była to Laura – młoda poetka, której twarz sprawiała wrażenie, jakby niejako za wcześnie dojrzewała, zanurzona w swoim nieziemskim wyobrażeniowym życiu. Jej oczy były jak dwa głębokie studnie, które wzbudzały nie tylko zachwyt, ale i lęk przed nieznanym.

Samuel postanowił zaprosić Laurę do swojego sklepu, odkrywając w niej pokrewną duszę, zdolną docenić tajemnice, które tkwią w najbardziej zaniedbanych zakamarkach. Gdy kobieta przekroczyła próg sklepu, jej obecność była jak iskra, która rozpaliła całe pomieszczenie. Stare przedmioty zaczęły ożywać, jakby wyczekując momentu, gdy ich losy się przemieszają.

Wędrując razem przez ciemne alejki między półkami, Samuel i Laura zaczęli odkrywać nie tylko świat, który tkwił w ich wyobraźni, ale także siebie nawzajem. W miarę jak zmieniały się przedmioty w sklepie, tak samo przemieniała się ich miłość, stając się coraz bardziej głęboką i nieuchwytną.

Z dnia na dzień, miasteczko zaczynało być coraz mniej prawdziwe, a ich miłość coraz bardziej. To, co zaczęło się jako chwilowe spotkanie, stało się historią, która nie ma początku ani końca, a jedynie pr”.

Początek

Zaczyna się po schulzowsku – akcja wygenerowanego opowiadania dzieje się w małym mieście. W pierwszym akapicie napotykamy zegary, które „zatrzymały się w nieustannym zawieszeniu czasu”. Pomijając “urodę” tej frazy, zauważmy, że pojawia się tu element surrealistyczny. Następnie na scenę opowiadania wkracza bohater o hebrajskim imieniu Samuel. Od razu dowiadujemy się, że jest sklepikarzem. Blisko tu do schulzowskich subiektów. Samuel „o ciele zbudowanym z białych odprysków starych murów” przywodzi mi na myśl dwa obrazy z „Sierpnia”. Pierwszy, w których wiatry „obtłukiwały kłamliwą glazurę” domów. Drugi z grupką obdartusów w roli głównej, która doświadczała mur „wciąż na nowo rzutami guzików i monet, jak gdyby z horoskopu tych metalowych krążków odczytać można było  prawdziwą tajemnicę muru, porysowanego hieroglifami rys i pęknięć”. Następnie w wygenerowanym tekście dowiadujemy się, że Samuel świat swojego sklepu „darzył niemalże religijnym szacunkiem”. Czy możemy więc stwierdzić, że mamy do czynienia z mityzacją tego sklepowego świata przez Samuela?

W drugim akapicie poznajemy zwyczaje Samuela. Pierwsze zdanie w tej części jest bardzo ciekawe: „Samuel z każdym dniem zstępował głębiej w ten baśniowy labirynt – na tyle daleko, że zaczynał zatracić poczucie rzeczywistości”. Mamy tu archaizujący, biblijny wręcz język – „z każdym dniem” zamiast współczesnego „codziennie” albo „zstępował” zamiast „schodził” lub „wchodził”, czy też „zatracać” zamiast „tracić”. Pogłębia nam się tutaj surrealistyczny klimat, bo Samuel “zatraca” poczucie rzeczywistości w „baśniowym labiryncie”. Dalej w kolejnym zdaniu pojawiają się „pokręcone półki”, „nieczytelne księgi” (nie książki!), „zapomniane zabawki”. Takie rzeczy w sklepie? Coś tu nie pasuje. Do tego ten sklep ma ciemne szyby. Czy to jest miejsce przyjazne klientom? Zwłaszcza że światło tańczy na jego murach „jak senne demony”.

Czy ten sklep mógłby stać przy ulicy Krokodyli? Tak Schulz pisze o lokalu „jakiegoś krawca: „Przez wielkie szare okna, kratkowane wielokrotnie jak arkusze papieru kancelaryjnego, nie wchodzi światło, gdyż przestrzeń sklepu już napełniona jest, jak wodą, indyferentną szarą poświatą, która nie rzuca cienia i nie akcentuje niczego”.

Miłość

W następnych akapitach wygenerowanego opowiadani dowiadujemy się, że Samuel spacerując po miasteczku poznał kobietę – Laurę – odkrył w niej pokrewną duszę, a potem spacerując między półkami sklepu Samuela para odkryła wzajemną miłość.

Od momentu, w którym Samuel poznaje Laurę, warstwa opisowa zostaje zdominowana przez warstwę fabularną. Akcja toczy się bardzo szybko. Jeśli pierwsze dwa akapity wygenerowanego opowiadania służyły przedstawieniu rzeczywistości, w jakiej toczy się opowiadanie, oraz postaci Samuela, to w czterech kolejnych mamy najpierw krótki opis Laury, a następnie w skrótowy sposób przedstawiona została nam historia rodzącego się uczucia. Ta pospieszność jest nie tylko nieschulzowska, ale po prostu bardzo amatorska, naiwna, literacko nie broni się wcale.

Zakończenie

Ciekawe jest jednak zakończenie opowiadania, czyli jej ostatni akapit, w którym dojrzewa miłość Samuela i Laury. Przytoczę go jeszcze raz w całości: „Z dnia na dzień, miasteczko zaczynało być coraz mniej prawdziwe, a ich miłość coraz bardziej. To, co zaczęło się jako chwilowe spotkanie, stało się historią, która nie ma początku ani końca, a jedynie pr”.

Po pierwsze, mamy tu pewien rodzaj budowy klamrowej. Miasto, które poznajemy w na początku opowiadania, pojawia się ponownie jako element reagujący na związek kobiety i mężczyzny. Otóż w obliczu miłości Laury i Samuela miasto staje się „coraz mniej prawdziwe”. Choć nie jest nam wyjaśnione, co to właściwie znaczy, wiemy, że miasto zmienia się, osuwając się jeszcze bardziej w tę swoją nierzeczywistość. Po drugie, owo osuwanie miasta jest powiązane z dojrzewającą miłością Samuela i Laury, która staje się coraz bardziej prawdziwa. Tworzy się tu ciekawa relacja między miastem a zakochanymi, między czymś nierzeczywistym a czymś prawdziwym – coraz prawdziwsza miłość zmienia miasto w coraz mniej prawdziwy byt. Czy nie moglibyśmy w tym miejscu doszukiwać się jakiejś metafory? Jeśli tak, to co oznacza fakt jej odnalezienia? Czy algorytm potrafi już „z rozmysłem” tworzyć metaforyczne znaczenia? Czy jest to przypadkowy wynik pracy algorytmu, który nie musi się powtórzyć? Żeby odpowiedzieć na te pytania, potrzebny byłby zupełnie inny artykuł.

Przejdźmy więc dalej – do ostatniego zdania wytworzonej opowieści: „To, co zaczęło się jako chwilowe spotkanie, stało się historią, która nie ma początku ani końca, a jedynie pr”.

Jest ono wynikiem błędu. Kończy się niewygenerowanym do końca słowem „pr”. W tym miejscu algorytm zawiesił się i urwał historię. Ale powstała ułomność jest podwójnie intrygująca. Po pierwsze, w obliczu całego zdania, w którym mowa jest o historii, która nie ma końca, ten niedokończony wyraz możemy odczytywać jak chichot algorytmu. Gdyby tekst pisał człowiek, moglibyśmy mówić o mrugnięciu oka do osób czytających, o rodzaju gry, jednak tutaj efekt nie powstał intencjonalnie, ale przypadkowo. Po drugie, jeśli odnajdujemy w wygenerowanym opowiadaniu odniesienia do „Ulicy Krokodyli”, to zakończenie świetnie odnosi się do słów z tego opowiadania Schulza: „fatalnością tej dzielnicy jest, że nic w niej nie dochodzi do skutku, nic nie dobiega do swego definitivum, wszystkie ruchy rozpoczęte zawisają w powietrzu, wszystkie gesty wyczerpują się przedwcześnie i nie mogą przekroczyć pewnego martwego punktu”.

Pojawia się tu pytanie: jeśli odnajdujemy w wygenerowanym tekście jakiekolwiek inne odniesienia do tekstów Schulza (czy innych), to czy one wszystkie są tu przypadkowo? Jeśli są przypadkowo, to co to znaczy dla generowanego tekstu? Czy odniesienia, które odnajdujemy, wygenerowane przez przypadek, bawią, cieszą tak samo, jak w przypadku odniesień, które serwuje nam żywy piszący dla nas człowiek? Czy wystarczy zaimitować styl, by odniesienia same się pojawiły? A co, jeśli algorytm oprócz stylu, rzeczywiście potrafi na podstawie danych tworzyć również odniesienia, robić aluzje, mnożyć konteksty?

Schulzowszczyzna

W ogólnym zarysie klimat wygenerowanego opowiada jest w pewien sposób schulzowski, tzn. dziwny, dziwaczny, surrealistyczny. Poszczególne zdania raz lepiej, raz gorzej imitują styl Schulza. Są rozbudowane, pojawiają się w nich fantazyjne opisy i porównania, ale już przy pierwszym czytaniu widać nieporadność w gospodarowaniu schulzowskim stylem. Czytamy o tym, że Samuel był „niezwykłym mężczyzną”, ale nie wiemy, na czym polegała jego niezwykłość, nie została nam ona w żadne sposób pokazana. W tak dosłowny sposób Schulz nigdy nie pisał. Pojawiają się rozbudowane – niby-schulzowskie – porównania, np. „jak dwa głębokie studnie, które wzbudzały nie tylko zachwyt, ale i lęk przed nieznanym”, choć są chyba zbyt proste jak na Schulza. Ponadto skrótowość, pobieżność w przedstawieniu fabuły kompletnie nie pasuje do stylu Schulza. Imitacja pozostaje imitacją.

Ale czy można w ogóle narzekać? Przypomnę tylko, że tekst tego opowiadania, został wygenerowany na podstawie jednego zdania: „Czy potrafisz napisać fragment opowiadania w stylu Brunona Schulza?”. Tyle. Nie określiłem miejsca, w którym ma toczyć się opowiadanie, Chat GPT sam umiejscowił je w małym miasteczku. Nie wskazywałem na żadne elementy fabuły, mimo to w opowiadaniu pojawił się sklep rodem z ulicy Krokodyli.

Co więcej, przypomnę, że tekst opowiadania wygenerowało narzędzie, które dostępne jest publicznie ledwie od listopada 2022 roku, nie minęło jeszcze pół roku odkąd możemy się nim bawić.

Skąd sztuczna inteligencja to wie?

Z jakich źródeł czerpie Chat GPT, kiedy generuje tego typu opowiadania? Postanowiłem go o to zapytać. Najpierw chciałem się dowiedzieć, czy ma on dostęp do pełnej treści „Sklepów cynamonowych”. Odpowiedział wymijająco: „Jako sztuczna inteligencja, nie mogę bezpośrednio udostępnić pełnego tekstu “Sklepów cynamonowych” ani innych książek. Jednakże, mogę odpowiedzieć na pytania związane z tą książką oraz omówić postacie, motywy czy ważne zagadnienia związane z nią”.

Bardzo prawdopodobne, że sztuczna inteligencja jednak ma dostęp do pełnej treści, bo zasób jej informacji z jakiego korzysta, jak informują twórcy, kończy się na danych z roku 2021. „Sklepy cynamonowe” są natomiast od dawna w domenie publicznej, dostępne za darmo np. na stronie wolnelektury.pl.

Pytam więc wprost: z jakich źródeł korzystasz generując opowiadanie w stylu Brunona Schulza?

Odpowiedź: „Gdy generuję opowiadanie w stylu Brunona Schulza, korzystam z wiedzy, której nauczyłem się podczas treningu jako sztuczna inteligencja. Mój model językowy, GPT-4, został przeszkolony na dużym zbiorze tekstów, w tym także na dziełach literackich, esejach oraz innych materiałach związanych z twórczością Schulza i innymi autorami, których styl można by uznać za podobny.

Podczas treningu analizowałem strukturę, słownictwo, motywy, ton oraz inne aspekty charakterystyczne dla twórczości Schulza. Na podstawie tej analizy, potrafię generować teksty, które naśladują styl danego autora, ale nie są dosłownymi kopiami jego utworów. Warto jednak pamiętać, że jako sztuczna inteligencja, moje twórczości są tylko próbą odtworzenia stylu autora i mogą nie być idealnym odzwierciedleniem jego języka i wizji”.

Zadałem też inne pytanie, w nadziei, że w ten sposób sprawdzę, czy Chat GPT zna Schulza w całości i w oryginale: Jakie jest pierwsze zdanie “Sklepów cynamonowych”?

Odpowiedź: Pierwsze zdanie opowiadania “Sklepy cynamonowe” Brunona Schulza brzmi: “Na dobrą sprawę mój ojciec umarł wielokrotnie i w różnorodnych okolicznościach”. To zdanie rozpoczyna opowiadanie zatytułowane “Sierpień”, które jest pierwszym opowiadaniem w zbiorze “Sklepy cynamonowe”.

To nieprawda. Pierwsze zdanie brzmi inaczej. Napisałem więc chatowi: Oczywiście, że nie. Kłamiesz.

Otrzymałem odpowiedź: „Przepraszam za pomyłkę. Właściwe pierwsze zdanie z “Sklepów cynamonowych” to: “W lipcu ojciec mój, na znak szczególny swej łaski i z wyrachowaniem, którego nie można było mu odmówić, postanowił sobie zafundować wprawdzie nie całkiem śmierć, ale jej namiastkę – udawać umarłego.” Zdanie to rozpoczyna opowiadanie “Ulica Krokodyli”, które jest pierwszym opowiadaniem w zbiorze. Jeszcze raz przepraszam za moją wcześniejszą odpowiedź”.

Już myślałem, że się udało. Rzeczywiście pierwsze zdanie „Sklepów” zaczyna się od słów „W lipcu ojciec mój”, ale reszta się nie zgadza. Choć trzeba przyznać, że całe zdanie jest w dużym stopniu schulzowskie – meandruje, mamy tu archaiczny szyk i styl („szczególnej swej łaski”) mamy nawiązanie do stanu, w jakim w „Sklepach” znajduje się ojciec, gdzieś pomiędzy życiem a śmiercią, choć w wygenerowanym zdaniu sytuacja ojca jest wyłożona wprost – udaje umarłego – Schulz nigdy tak jednoznaczny nie był. Ponadto nad całym wygenerowanym zdaniem unosi się surrealistyczny opar. Nie jest to jednak pierwsze zdanie ze „Sklepów cynamonowych”.  Dla formalności przypomnijmy, że pierwsze zdanie z „Ulicy krokodyli” brzmi: „Mój ojciec przechowywał w dolnej szufladzie swego głębokiego biurka starą i piękną mapę naszego miasta”. Ponadto „Ulica” nie jest pierwszym opowiadaniem w „Sklepach”.

Pytam więc dalej: To też nie jest prawda. Jakie naprawdę jest pierwsze zdanie “Sklepów cynamonowych”?

Chat GPT: „Przepraszam za moje wcześniejsze błędy. Faktycznie, pierwsze zdanie z “Sklepów cynamonowych” brzmi: “Dni były puste jak białe strony księgi i niewinne jak pomyłki zamachem pióra zamazane.” To zdanie rozpoczyna opowiadanie “Wichura” w zbiorze “Sklepy cynamonowe” autorstwa Brunona Schulza. Dziękuję za cierpliwość i jeszcze raz przepraszam za niepoprawne odpowiedzi.

Znów pudło. Pierwsze zdanie „Wichury” brzmi: „Tej długiej i pustej zimy obrodziła ciemność w naszym mieście ogromnym, stokrotnym urodzajem”. „Wichura” nie jest też pierwszym opowiadaniem ze „Sklepów”.

Na tym kończę badanie możliwości Chata GPT z prozą Schulza. Choć zapewne w jakiejś bocznej odnodze czasu nadal siedzę przed komputerem, pytam o pierwsze zdanie „Sklepów” i za każdym razem otrzymuję niewłaściwe odpowiedzi.

Pomoc schulzowskich fraz

Dla zabawy proszę Chat GPT o napisanie jeszcze jednego opowiadania, ale tym razem podsuwam sztucznej inteligencji kilka fraz z Schulza.

Piszę: napisz fragment opowiadania w stylu Brunona Schulza z wykorzystaniem poniższych fraz: “żółty od żaru”, “pachnące Szabasem”, “chory na elefantiasis”, “szafran”, “wybujały”, “arabeski”, “migotliwy”, “karakony”, “manekiny”, “nazywam ją po prostu Księgą”, “genialna epoka”, “markownik”, “wegetatywne i telluryczne ingrediencje”, “ojciec mój”

Otrzymuję tekst: “W małym miasteczku, gdzie dni wybujały jak zaczarowane arabeski, pełne migotliwych odcieni, mieszkał człowiek o imieniu Józef. Jego ojciec mój, chory na elefantiasis, prowadził sklep z przyprawami, w którym sprzedawał szafran, żółty od żaru jak zachodzące słońce.

Wszystko się zmieniło, gdy pewnego dnia do miasteczka przybył markownik. Przywiózł ze sobą genialną epokę, którą wszyscy w miasteczku zaczęli nazywać po prostu Księgą. Ta epoka wprowadziła atmosferę wyjątkową, pachnącą Szabasem, kiedy to życie miasta stało się o wiele bardziej barwne i pełne tajemnic.

Odkrywając wegetatywne i telluryczne ingrediencje nowej epoki, Józef zaczął odczuwać pragnienie eksploracji. Wędrując po miasteczku, natrafił na niepozorną uliczkę, gdzie znalazł sklep z manekinami. Okna tego sklepu były wypełnione dziwacznymi karakonami, które zdawały się żyć własnym życiem, poruszając się z niezrozumiałą gracją.

Józef, zafascynowany tym niecodziennym miejscem, postanowił wejść do środka. Wewnątrz, otoczony przez manekiny o nieziemskim pięknie, zaczął dostrzegać nie tylko fantastyczne obrazy z Księgi, ale także odbicia swojego ojca, którego postać zdawała się przenikać każdy kąt tego tajemniczego świata.

W miarę jak markownik wprowadzał coraz to nowe cuda do życia mieszkańców miasteczka, Józef zaczął rozumieć, że prawdziwe tajemnice tkwią nie tylko w Księdze, ale także w jego własnej duszy. Odkrywając swoje miejsce w świecie pełnym elefantiasis, szafranu i karakonów, zaczął szukać odpowiedzi na pytania, które zawsze go nurtowały, otwierając drzwi do jeszcze bardziej niezwykłego świata, który tylko czekał, aby zostać odkrytym”.

Muszę przyznać, że opowiadanie o Samuelu podobało mi się bardziej.