Nie żyje Grzegorz Pawłowski/Jakub Hersz Griner
Wczoraj zmarł Grzegorz Pawłowski/Jakub Hersz Griner. Ocaleniec z Zagłady. Jeden z bohaterów mojej książki. Urodził się w 1931 roku w rodzinie Żydów w Zamościu. Jego ojciec zginął w zamojskim getcie. Matka i siostry zostały zamordowane na cmentarzu żydowskim w Izbicy. Jakubowi Herszowi udało się uciec z łapanki. Przeżył wojnę dzięki pomocy wielu ludzi i pomimo odmów pomocy ze strony innych. Po wojnie przyjął chrzest i został katolickim księdzem. W 1970 roku wyjechał do Izraela, gdzie pracował i zmarł.
Jego historię opisuję w książce w rozdziale „Historia dobra do gazety”. W skróconej wersji możecie ją przeczytać na stronie Tygodnik Powszechny tutaj: https://www.tygodnikpowszechny.pl/ty-bedziesz-zolnierzem…
Grzegorz Pawłowski chciał być pochowany na cmentarzu żydowskim w Izbicy. Obok matki i sióstr. Na cmentarzu wiele lat temu postawił pomnik przypominający o zamordowanych tam Żydach (to ten na zdjęciu, który przypomina trochę piramidę). Przygotował sobie także grób. Na nagrobku napis: „Opuściłem najbliższych w obliczu Zagłady, aby ratować swe życie. Oddałem je w służbie Bogu i ludziom. Powróciłem na miejsce ich męczeńskiej śmierci”.
Kiedy rozmawiałem z księdzem Pawłowskim w Tel Awiwie w lutym 2020 roku w pokoju obok biblioteki polskiej, którą prowadził przez lata, powiedział: – Postawiłem (…) pomnik, dla siebie, bo chcę być pochowany obok matki. Nikt by mi go jako księdzu nie wybudował, a taka jest moja wola. To jest matka! Nie mogłem tam postawić krzyża, więc na płycie jest kosz z chlebem i dwie ryby. Jak Żyd patrzy, to nie bardzo wie, co to oznacza. A jak chrześcijanin, to wie. Takie wizerunki są nawet na tabernakulach jako symbol Najświętszego Sakramentu. Być może ktoś powiedział: „Cmentarz żydowski! Kto to widział?”, ale co mnie to obchodzi? Matka tam jest pochowana, Żydówka. Nie zrywam więzi z matką i ojcem, nie zrywam więzi z narodem. To, co mogłem żydowskiego zachować, do dziś zachowuję. Na przykład w Sądny Dzień trzeba pościć, więc i ja poszczę, żeby się łączyć z matką, z rodziną. W święto Paschy Żydzi jedzą macę. Ja też jem. Nikt mi nie może zabronić jedzenia macy. Jeżeli chcę być pochowany obok matki, to to jest moja wola. Nikogo nie pytam o zdanie. I nawet rabin przyjedzie na mój pogrzeb, żeby kadysz powiedzieć.
– Ma to już ksiądz zaplanowane? – zapytałem.
– I może nawet zostawię pieniądze księdzu Mirkowi, żeby obiad wydał dla księży – śmieje się. – Wypada, tak jest przyjęte.