List od Pana X. „Dziadkowie moi byli antysemiccy. Trafił im się wnuk filosemita”

Napisał do mnie Pan X. Jego nazwisko nie jest dla tej historii istotne. Pan X wyznał, że w latach 80. i 90. XX wieku każde wakacje spędzał w Izbicy w budynku, który kiedyś należał do Żydów. Dom należał do babci i dziadka pana X, których nazwisko również brzmiało X. Znam ten budynek, wspominam o nim w mojej książce, wiem, gdzie stoi, ale nie jest to dla tej historii istotne.

Pan X pisał, żeby podziękować za książkę, którą właśnie skończył czytać (co było dla mnie bardzo miłe) i żeby powiedzieć, że historia zabawnie zatoczyła koło (co było dla mnie bardzo zaskakując).

Najpierw wspomniał o czaszce: „Jestem Panu szczególnie wdzięczny za historię o graniu czaszką w piłkę. Historię tę opowiadał mi mój ojciec. Może był uczestnikiem tego meczu? Zmarł pół roku temu i historię tą wspomniałem w czasie jego pogrzebu – tata miał świecki pogrzeb, w czasie którego powiedziałem o nim kilka słów. Wkleję tutaj fragment”.

Wkleił: „W latach 90. tata opowiedział mi o jednym wydarzeniu ze swojego wczesnego dzieciństwa, z wczesnej podstawówki. Opowiadał o tym, mając ponad 40 lat, ale w czasie, gdy to mówił, widać było, jak bardzo ma obciążone sumienie tym wydarzeniem, choć opisywał fakty z dalekiej przeszłości. Opisał mi, jak wracając ze szkoły z kolegami, znaleźli na zaniedbanym cmentarzu żydowskim czaszkę, której użyli do zabawy, symulowali grę w piłkę. Mówił, że panowała ogólna wesołość i że świetnie się bawili, ale że przez te wszystkie lata nie mógł pogodzić się z tym, że w tych czasach i w tym środowisku, w którym wydarzyło się jego dzieciństwo, panowała atmosfera, w której zabawa tą czaszką uchodziła za akceptowalną, bo przecież to nie był nasz człowiek. Zwłoki naszych były godne szacunku, zwłoki obcych mogły posłużyć do zabawy. Gdybyśmy znaleźli tą czaszkę na naszym cmentarzu –  mówił – do głowy by nam nie przyszło, żeby to zrobić, zresztą rodzice by nas zatłukli.

To nie był typ faceta, który mówił o uczuciach, ale ta sytuacja pokazuje, jak bardzo był wrażliwy i jak niebywale rozwiniętą miał inteligencję emocjonalną, skoro już jako dzieciak zauważył tą potworną rasistowską dychotomię, która gryzła go przez czas, gdy dorastał i potem, gdy był czterdziestolatkiem.

Opowiedział mi o tym, abym nigdy nie zrobił nic, co obciąży mi sumienie przestępstwem nietolerancji i nienawiści.  Pomimo tego, że tata niczego nie zawinił, gryzło go to przez wiele lat i być może też ukształtowało go w człowieka, który nie miał wrogów. Nie przypominam sobie, żeby mówił, że kogoś nie lubi albo unika, choć pewnie był ktoś taki.  Z kolei dla mnie ta krótka opowieść (cała rozmowa trwała może 3 minuty) była  najważniejszą lekcją moralności i etyki, jaką odebrałem w życiu”.

Następnie Pan X wspomniał o człowieku, którego nazwisko wymieniam w książce. Nazwisko tego człowieka brzmiało tak samo – X. „Nie wiem, kto to był” – wyjaśnił mi w mailu Pan X, dodając, że jego dziadkowie zaraz po wojnie przenieśli się z pobliskiej miejscowości do Izbicy. „Wiadomo zwolniły się domy i zajęli jeden z nich, zakładam, że prawem kaduka” – napisał. A potem dodał, że nie słyszał, żeby w miejscowości, z której przybyli jego rodzice było więcej rodzin o nazwisku X. „To musiał być ktoś z rodziny” – napisał Pan X o X, którego wymieniam w książce. X z książki był wśród tych, którzy wydawali i mordowali Żydów, którzy rabowali ich domy. „Wiem, że dziadek miał brata, z którym nie utrzymywał kontaktów – może to był on?” – napisał w mailu Pan X.

A potem dodał: „Nie chcę zawracać panu głowy, jest pan pewnie bardzo zajętym człowiekiem. Chciałbym tylko, aby wiedział pan, że pańska książka, choć przykra, sprawiła mi wiele radości. Sam żyję z obciążonym sumieniem, ponieważ wiem, że jest wielce prawdopodobne, że moi dziadkowie w jakiś sposób wzięli udział w tym, co się działo w Izbicy. Babcia zawsze unikała odpowiedzi i ciągle wracała do jednej historii, do tego, że dziadek pomógł Grzegorzowi Pawłowskiemu (Jakubowi Herszowi Grinerowi) budować nagrobek. Pewnie Griner po prostu dziadkowi za to zapłacił. Niemniej jednak, dziadkowie moi byli głęboko antysemiccy. No i trafił im się wnuk filosemita”.

Bo Pan X, jak wyznał w mailu, płynnie mówi po hebrajsku. Nauczył się tego języka, bo studiował hebraistykę i część swojego życia poświęcił na odczytywanie napisów na macewach pozostałych na żydowskich cmentarzach w Polsce. Ten w Izbicy to był pierwszy cmentarz przeczytany przez Pana X.

„Zabawnie zatoczyło się to koło. Nie wiem, czy przez wpływ Izbicy” – napisał Pan X.