Pociągająca i odpychająca „Krawędź”

Bardzo podobał mi się ten zbiór opowiadań Lidii Yuknavitch. Po pierwsze, dlatego że autorka bardzo pomysłowo zaprzęga literaturę do opowiadania o aktualnych problemach społecznych. Z tematów, które znamy z gazet, magazynów (migracje i uchodźcy, handel narządami i narkotykami, przemoc w związkach, prostytucja) Yuknavitch tworzy krótkie zaskakujące opowiadania osadzone w znajomym nam świecie, ale jakby wywróconym na lewą stronę, dziwnym, surrealnym. A może powinienem powiedzieć „niesamowitym”? To słowo wydaje mi się kluczem. Zaraz o nim.

Ale najpierw jeszcze o pomysłowości Yuknavitch, która kojarzy mi się z innym autorem i inną autorką książek znanych w Polsce. Najpierw – Keret. Nie raz czytając „Krawędź”, łapałem się na myśli, że czytam fabułę jak z opowiadań Etgara Kereta. Zaskakującą, podającą ograny już temat z oryginalnej perspektywy, wykorzystującą ironię, gorzki żart, ale przede wszystkim wprowadzającą do realistycznie zbudowanych światów wątki nierealne, jak ze snów, ale takich, jakie śni się w chorobie i wysokiej gorączce. Tylko że inaczej niż Keret Lidia Yuknavitch zdecydowanie większą uwagę poświęca językowi, jego udziałowi w budowaniu historii. I tu bliżej jej do polskiej autorki, Joanny Rudniańskiej, która w zbiorze „Ru Ru” trochę podobnie do Yuknavitch bierze na warsztat temat „gazetowy” i przeciąga go przez swój literacki filtr, tworząc w opowiadaniach uniwersalne metafory, a do ich budowania wykorzystując pracę w języku – taką, jaką przy pisaniu wierszy podejmują poeci. Niektórym tekstom Yuknavitch blisko jest do poezji. Niektóre rozdziały to właściwie proza poetycka, np. „Kobieta, która wychodzi”.

Najciekawsze jest jednak to, jak autorka tego zbioru opowiadań patrzy na temat i swoje bohaterki (bo krawędź to przede wszystkim opowieść o kobietach) oraz co z podejmowanych tematów wydobywa. Jak już napisałem, Yuknavitch zagląda na lewą stronę świata, patrzy na jego zmechaconą podszewkę. Interesuje ją to, co „niesamowite”. Ale nie po to, żeby się temu dziwić, ale żeby zbliżyć się do „niesamowitego” i spróbować bliżej poznać. Tę myśl autorka wyraża w opowiadaniu ”Jedenaste przykazanie” i wydaje mi się, że jest ona kluczowa dla całego zbioru opowiadań. Yuknavitch szuka niesamowitego na marginesach (społeczeństwa), przy granicach (prawa, norm społecznych), w pobliżu krawędzi (żyć swoich bohaterów). Pokazuje nam nas samych, nasze zepchnięte w podświadomość lęki i pragnienia, nie raz próbuje przybliżyć tych, których odepchnęliśmy od siebie i wyparliśmy ze świadomości. Prowokuje nas, tropi paradoksy naszych żyć. Przeciekawa to wyprawa, bo i pociągająca, i odpychająca.